13/9/2010
Dziś cały dzień minął na leniuchowaniu, Pojechaliśmy zgodnie z planem na północ do Air Papan, gdzie znjaduje się plaża z czystą wodą, a nie jak w Mersing brudna, spowodowana wpływająca do morza rzeka....Mersing:)
W związku z tym, że do Air Papan nie dociera żadna komunikacja miejska, spróbowaliśmy tutejszego stopa. Nie musieliśmy długo czekać i podwiózł nas życzliwy Malajczyk nad samą plażę, okazało się, że spędził 26 lat w Niemczech, a teraz posiada dwie bazy nurkowe na Tioman - niestety nie zaproponował żadnych zniżek:)
Po kilku godzinach lenistwa na plaży, opalaniu się i budowie zamku z piasku - który stał się niewątpliwą atrakcją dla tutejszych mieszkańców. Przychodzili i robili zdjęcia temu niezwykłemu zjawisku jakim był zamek oraz my sami:d
Widać rzadko docierają tu biali, już nie pierwszy raz prosili nas o zrobienie sobie z nami zdjęcia:)
Sama plaża dość dluga, może jakiś 1km dlugości i oczywiście pustki, dosłownie może paręnaście osób, głównie tutejszych. Po prostu szok, że w takim miejscu nie ma nikogo na plaży, w taki słoneczny dzień jak dziś - czyli pewnie tak jak 360 dni w roku:)
Popołudniu wracamy do Mersing i znów stopem, pomimo że jest tu niewielu ludzi, po kilku minutach zatrzymuje się miła rodzinka i podwozi nas pod same drzwi naszego hotelu - o ile można go tak nazwać:)
Następnie kupujemy bilety na jutrzejszy autobus do Singapuru, Resztę dnia spędzamy na dalszym lenistwie w Mersing:)