3 dniowy trekking za nami, 60km pokonanych - ja nie skromnie wspomne, przeszedlem dzungle w...sandalach:) takze nie ma rzeczy nie mozliwych. Dwie noce spedzilismy w namiotach w sercu dzungli. Przemaszerowalismy przez swiatynie Majow - El Zotz oraz Tikal. Wrazenia bezcenne. Dzwiek dzungli w nocy - niesamowity. Choc osobiscie spodziewalem sie, ze spotkamy wiecej ciekawych zwierzat w ich naturalnym srodowiisku, ale i tak warto bylo. Spotkalismy roznego rodzaju malpy, tukany, dzikie indyki, zaby, pajaki (ktore okazaly sie spac z nami drugiej nocy:)), maszerujace mrowki, ktore zrobily na mnie piorunujace wrazenie. Stado mrowek maszerujace w dwoch kierunkach, z mrowiska na drzewo i z powrotem niosac kawalki lisci. Nie chce sie wierzyc jak to mozliwe. Napotkalismy rowniez swieze slady jaguara i jego mlodego kociaka:) niestety krokodyli jak i wezy nie dane nam bylo spotkac...
Mielismy okazje rowniez poznac przedziwne rosliny, drzewa jak i krzewy, m.in. Pieprz - pilismy przepysznie pachnaca herbate z niego!
Podsumowujac - jesli ktos mialby okazje cos takiego przezyc niech sie nie zastanawia ani chwili!