Stwierdzilismy, ze pora w koncu udac sie na plaze...jak postanowili tak zrobili, ale..... Najpierw odwiedzili polozona kilka kilometrow obok Matagalpy fabryke czekolady, kotra niestety w sobote okazala sie zamknieta, ale przynajmniej dostalismy na smaka kilka darmkwych kawalkow pysznej gorzkiej czzekolady. NStpnie wsiedlismy w busa szkolnego i dotarlismy do Granady. To juz prawoe morze!!!:) Granada okazala sie bardzo turystyczna miejscowoscia, duzo czystsza i bardziej europejskim miastm niz nasze poprzednie miejsca. Duzo wiecej hosteli i w koncu ktos mowil po angielsku:) gdyby nie znajomosc hiszpanskiego przez Kasie byloby ciezko bez dwoch zdan.
Ciekawym znawiskiem jest jezioro w Granadzie, ktore jest tak duze, ze przez chwile pomyslelismy ze jestesmy nad morzem, takie jest jego falowanie. Po krotkim wieczornym spacerze, kolacji i powtornym spacerze o poranku przy naturalnym swietle, wsiadamy w autobus i ruszamy nad morze - do stolicy surferow San Juan Del Sur.