Po dwóch dniach spędzonych plażowo, autobusem Viazul (bilety kupiliśmy za wczasu przez internet) udaliśmy się do Trynidadu - miasta z 500 letnia tradycja, gdzie czas zatrzymał się 150 lat temu. Ciekawy klimat tworza tu brukowe ulice, kolorowe niskie kolonialne domki. W trakcie pobytu tutaj odbyliśmy kilkugodzinna konna przejażdżkę, podobna do tej w Vinales. Po drodze odwiedziliśmy wytwórnię kawy, soku z trzciny cukrowej. Głównym punktem tej wycieczki miał być wodospad i kapiel w jeziorku pod nim. Niestety nikt nie poinformował nas, że nie było tu opadów od dłuższego czasu i wodospadu zwyczajnie....nie ma. Na szczescię jeziorke było i można było się schlodzić popijajac przygotowane na miejscu mojito - bajka:D Popołudniu udaliśmy się o oddalona o ok 20km na południe ponoć najładniejsza plażę na południowym wybrzeżu Playa Ancon - przyznaje plaża godna polecenia!
Szczęscie nam sprzyjało i przechodzac przez hotel "na krzywy ryj" udało nam się udać z wycieczka Francuzów do Trynidadu i takim o to sposobem nie mieliśmy problemu z poszukiwaniem transportu powrotnego:D
Co tutaj warte odnotowania, po kilku dniach pobytu na Kubie zaczęła nam sie zapalać lampka, że wszyscy Kubanczycy, głównie Ci młodzi widza w nas niczym dwa toczace sie ulicami pieniadze i za wszystki dosłownie dopradzali się pieniedzy - przykładowo powyższy transport z Francuzami. Zapytujac Francuza o możliwość zabrania sie z nimi, powiedział, że nie ma absolutnie żadnego problemu wynajetym przez nich autokarem. Po wyjsciu z niego w Trynidadzie, jakże "sympatyczny" Kubanczyk, bedacy kims w stylu ichniejszego przewodnika wział nas na bok i "poprosił" o zapłate za transport. Innym przykladem jest zakup bananów na lokalnym straganie, pierwsza kwota rzucona przez tubylca to 20CUP za 4 małe banany, co skwitowałem jedynie "życzliwym" uśmiechem w jego stronę. On sam sie zasmial ze swojej głupoty - skończyło się na 5 CUP, co wydaje nam się i tak wygorowana cena za tutejszy wszechobceny owoc.
Innym przykładem jest nasz konny przewodnik, który w trakcie jazdy konnej zażyczył sobie zapłaty za wjazd do Parku Narodowego - na co odpowiedzielismy mu, ze "organizator" wycieczki dostał zapłate za wycieczke i nie zamierzamy juz za nic płacić, po za tym tu nie ma żadnego parku....po czasie Kubanczyk przeprosil i powiedzial, że nie "dogadał" sie z kolega i nie wiedzial, ze nie musimy placic - żenada!!