Pobudka i w drogę... Wsiadamy do autokaru i jedziemy do Szefszawanu w górach Rif. Po dotarciu na miejsce idziemy spacerkiem pod górę przez targowiska na główny plac, gdzie jemy tradycyjne marokańskie danie - tadżin (przygotowywane w specjalnym glinianym garnku danie z białego lub czerwonego mięsa z ziemniakami, warzywami i przyprawami). Prawidłowo przygotowany tadżin powiniem się dusić parę godzin na małym ogniu. Po obiedzie dostajemy ofertę odwiedzin pobliskiej plantacji marihuany, ale....do chwili obecnej nikt z nas nie wie dlaczego z niej rezygnujemy i stwierdzamy, że jedziemy dalej. Gdy schodziliśmy na dół do postoju taksówek - żaden autobus już nie odjeżdżał o tej porze z miasta - spotykamy dwie Polki i Francuza siedzących w knajpce przy placu. Szukamy taksówki i jedziemy dalej...