O poranku Wojciech P wraz z Miloszem G. udali sie na przystanek autobusowy w Barcelonie na Placa d´Espagna w celu odnalezienia transportu na lotnisko El Prat, skad udali sie w dalsza podroz w nie do konca znanym kierunku.
Na lotnisku lekko zestresowani oddali bagaze - prawdopodobnie ze wzgledu na lot odbywajacy sie za kilka minut, poniewaz byli lekko spoznieni w zwiazku z przedluzajaca sie podroza autobusowa.
Nastepnie udali sie lotem linii Iberia w kierunku stolicy - Madrytu, gdzie w kilkadziesiat minut zdazyli przesiasc sie na lot do Santiago de Chile, zakupili dwa hamburgery w "restauracji" Burger King oraz dokonali zakupu nie znanych produktow w sklepie bezclowym.
Podroz na pokladzie samolotu Iberia przebiegala bez zarzutow, obywatele Wojciech P. oraz Milosz G. spozywali duze ilosci produktu o nazwie Coca-Cola w kubku bialym z napisem Burger King., uzywajac wielokrotne wyrazenia: "Burger Cola".
O godz. 22.11 czasu lokalnego po wyladowaniu samolotu w stolicy Chile udali sie po odbior nadanych bagazy - nieskutecznie. Po dlugich dyskusjach z obsluga linii lotniczej w celu weryfikacji oraz lokalizacji zaginionych bagazy - zostalo im powiedziane, ze zagionione bagaze zostana im dostarczone w ciagu kolejnych 24h.
Kolejnym krokiem byla podroz autobusem podmiejskim do centrum miasta, gdzie obywatele zameldowali sie w jednym z hosteli. Przed zameldowaniem dokonali zakupu czterech (dwoch z nadzieniem miesno-cebulowym oraz dwoch z nadzieniem serowym) produktow regionalnych o nazwie - Empanada.
Kolejengo dnia o poranku obywatele Wojciech P oraz Milosz G. opuscili hostel w towarzystwie nie znanej nam wczesniej osoby Damiana K. (Damian K - obywatel Rzeczyspospolitej Polskiej, po dluzszej analizie stwierdzono, ze podrozowal samolotem z wyzej wymienionymi osobami oraz planuje wielomiesieczna podroz w nie znane dookola swiata, od pierwszego kontaktu widac ze wyzej wymienieni obywatele dosc dobrze sie rozumieja).
Caly dzien troje osobnikow spedzilo czas na zwiedzaniu stolicy, odwiedzili Katedre, lokalne przydrozne restauracje gdzie dokonywali zakupu regionalnych produktow kulinarnych - po twarzach widac bylo, ze jadlo im smakuje oraz humory dopisuja.
Popoludniowa pora zdobyli najwyzsze wzgorze Santiago, skad rozposcierala sie piekna panorama miasta i widoczne byly szczyty oddalonych o kilkadziesiat km od miasta wzgorz gor o nazwie Andy.
Po kilkugodzinnej przechadce po miescie cala trojka udala sie w droge powrotna do miejsca zamieszkania. Po przybyciu do hostelu spotkala ich nie mila niespodzianka. otoz obiecane bagaze dalej nie dotarly na miejsce.
Po zachodzie slonca cala trojka udala sie do pobliskiego sklepu w celu zakupu dwoch litrow Coli oraz nie znanej substancji koloru brunatnego. Cala grupa nawiazala przyjacielska konwersacje z wlascicielami/sprzedawcami sklepu, ktora przerodzila sie w wieksza dyskusje trwajaca okolo godzin 4. Obywatel Milosz G dokonywal niebezpiecznych nocnych przejazdow pozyczonym rowerem od nieznanego obywatela Chile po nieoswietlonych drogach. Po zamknieciu lokalu, cala trzy osobowa grupa udala sie na nocleg z nadzieja, ze dnia kolejnego ich bagaze dotra na miejsce.
Dzien kolejny wspomniani obywatele spedzili na spacerze po miescie oraz w godzinach popoludniowych, bagaze zostaly im dostarczone.
Obywatel Wojciech P. mial takie nie szczescie, ze zamiast jego plecaka zostal mu dostarczony plecak obywatela Hiszpani.
Po kilkudziesieciu nerwowych minutach, wykonaniu kilku telefonow, kurier dostarczyl prawidlowy plecak na miejsce.
Cala trojka w godzinach wieczornych udala sie na spacer oraz zakupy, gdzie zakupili 3 butelki wina - prawdopodobnie w celu ich konsumcji. W miedzy tzw czasie zostali oni zaczepieni przez uprzejmego Chiliczyka i zostali zaproszeni na pogawedke do chilijskiego oddzialu "TOPR". Wspomniany Chilijczyk przebywal swego czasu w Polsce na konferencji o tematyce"ratownictwa gorskiego".
Kolejnego dnia o poranku Wojciech P. wraz Miloszem G. udali sie na lotnisko w celu odbycia podrozy samolotowej do stolicy Boliwii - La Paz.