O wschodze opuszczamy Las Vegas i ruszamy w kierunku Zion National Park. W parku wsiadamy w autobus który obwozi turystów po największych atrakcjach parku. Dojeżdżamy na sam północny kraniec i spacerujemy do tzw. Temple of Sinawava (Świątynia Sinawavy), gdzie robi się na prawdę wąsko między dwoma wysokimi urwiskami . W dolinie płynie zimna górska rzeka. Po zamoczeniu stóp wracamy na przystanek, skąd autobus zabiera nas pod Emerald Pools – trzy małe górkie jeziorka, z których najładniejsze jest ostatnie - najdalej i najwyżej położone. Położone jest ono między wysokimi zboczami z piaskowca. Wzdłuż drogi nad jezioro mijamy wodospad, który podczas ulew potrafi stać się niebezpieczną przeszkodą nie do pokonania ( przechodzi się pod nim w trakcie wędrówki). Podsumowując park nie zrobił na nas wielkiego wrażenia, ale czego można się było spodziewać, jeśli nie tak dawno byliśmy w Arches i w Wielkim Kanionie. Chwilę przed zachodem ruszamy w stronę Death Valley (Doliny Śmierci), gdzie planujemy nocować.