Wybraliśmy tym razem tranposrt koleją i tutaj miłe zaskoczenie. Jechaliśmy drugą klasą, a standard wagonów był daleki do naszych PKP.... także w tej kwestii jesteśmy daleko za przysłowiowymi Murzynami. Po rozpakowaniu się w hotelu, ruszamy do chyba jedynej atrakcji tego miasta, czyli Meczetu Hassana II. Z najwyższym minaretem na świecie, mierzącym 210m wysokości, ukończonym w 1993 roku z elektrycznymi drzwiami, podgrzewanymi podłogami i zasuwanym dachem!!! Na budowę zbierało się całe społeczeństwo Maroka w kwocie 600 milionów dolarów. Niestety nie wiedzieć czemu w tym dniu nie był on cały oświetlony. I tutaj w chwili gdy robiliśmy zdjęcia, podjechała policja i spytała co tutaj robimy o tej porze. Było już późno, a dzielnica w jakiej się znajdowaliśmy nie była ponoć najbezpieczniejsza, więc tutejsza władza postanowiła nam towarzyszyć w dość długim powrotnym spacerze i cały czas jechała za nami swoim radiowozem:) Na zakończenie dnia musieliśmy się rzecz jasna posilić tutejszymi specjałami, czyli czym....rzecz jasna szpadelkami i miętową herbatą:)