Walentynki rozpoczynamy od pobudki o 6 rano i jedziemy autobusem nad upragniony Ocean do As-Sawiry (Essaouira) z cudownymi plażami i ośrodkiem surfingowym i windsurfingowym. Po dotarciu na miejsce znajdujemy nocleg poprzez spotkaną na herbacie Amerykankę, która nie była W USA od 20 lat, a w Maroku mieszka już 2 lata. Wynajęliśmy cały 3 piętrowy dom z tarasem na dachu z widokiem na ocean za 600Dr/240PLN. Wieczór spędziliśmy spacerując po medynie i wybraliśmy się na kolację na owoce morza. W trakie wyboru miejsca gdzie będziemy jeść odbywały się niesamowite sceny między sprzedawcami. Ich walki o klienta o mało nie skończyły się rękoczynami:) Na talerzach KAŻDEJ Z OSÓB (po za mną bo jakoś owoce morza mi nie podchodzą, wybrałem jedynie sardynki i doradę:) wylądowały prosto z wody, świeżo grillowane: ośmiornice, halibuty, dorady, sardynki, langusty, krewetki i ....kraby i to w cenie 50Dr/20PLN za osobę - NIEWIARYGODNE!!! Po sytej kolacji zasiadamy na plaży i dokańczamy napoje z bezcłówki:) Wracając do pokoju napotykamy po drodze licznych sprzedawców haszyszu, ale to już stało się tutaj normą i do tego przywykliśmy:)