15/10/08
Chwilę przed odjazdem z kempingu, już praktycznie spakowani i zadowoleni, bo znów nie płaciliśmy, nawinęła się strażniczka i pobrała $20 za nocleg No trudno, nie zawsze się udaje Popołudniu pozwiedzaliśmy słynny hollywoodzki bulwar, na którym dosłownie nic ciekawego nie ma. Jedynie gwiazdy z nazwiskami aktorów na chodniku wzbudzają zainteresowanie, ale i to się nudzi po paru krokach oraz po tym jak większość nazwisk nic nam nie mówiła. Następnie podjechaliśmy pod słynne litery HOLLYWOOD, gdzie zrobiliśmy parę fotek i pojechaliśmy do Beverly Hills. Tutaj również nic ciekawego i godnego uwagi. Podsumowując Los Angeles to jedna wielka porażka! Kolejny nocleg na kempingu nad oceanem. Grzesiek stwierdził, że śpi w aucie bo szum fal nie pozwala mu zasnąć....hmm ciekawe.
16/10/08
Kolejna noc za darmo i wyruszamy dalej. Dziś zaplanowaliśmy dzień wolny i byczymy się na jednej ze słynniejszych plaż w regione na plaży w Malibu, gdzie chyba każda gwiazda filmowa posiada swój „mały domek”. Popróbowałem trochę surfingu dzięki uprzejmości Amerykanina, który pożyczył na parę chwil swoją deskę, ale nauka nie przyniosła efektów (deska jakaś taka krótka była, chyba do czegoś innego niż surfing). Wieczorem jedziemy do LA w odwiedziny do rodziny Rafała.
17/10/08
Pobudka,upał nie do wytrzymania około 40 stopni i jedziemy do Six Flags. To już nasza druga wizyta w tym parku rozrywki ( piewszy raz byliśmy w Massachusets), ale ten park bez porównania lepszy. Kolejki górskie po prostu bomba. Najnowsza kolejka X2 miażdży wszystkie pozostałe. Nie dość, że tworzy ona pętle, to w dodatku same siedzenia obracają się w okół własnej osi. Do tego efekty dźwiękowe oraz buchające płomienie ognia w trakcie przejażdżki ustawiają tą kolejkę na pierwszym miejscu, (wg mojej skali). Po powrocie i pysznym obiedzie cioci Bednaria zbieramy się z kuzynkaą Rafała – Anią - i jej bardzo sympatycznymi koleżankami do Los Angeles na imprezę! Klub nad brzegiem oceanu, bardzo miło, sympatycznie, ale jeden wielki minus dla Kalifornii, kluby zamykają tu o 2 w nocy. Także zanim się rozkręcilismy musieliśmy się zbierać do domu. Chwilę przed odjazdem przeszliśmy się na pobliskie molo, gdzie rybacy łowili rybki w tym jednego całkiem sporego rekina.