Po 4h lotu z Bali, wracamy do Bangkoku wczesnym popołudniem. Lot do Kijowa mam dopiero kolejnego dnia o poranku, wieć bagaże zostawiamy na lotnisku i jedziemy do centrum.
Tam odbieram zamówiony garnitur:) Po dotarciu do miasta, okazało się, że sklep, w którym kupowałem garnitur 3 tygodnie temu już nie istnieje, został przeniesiony w inne miejsce.
Robimy również ostatnie zakupy oraz po raz ostatni jemy nasze chyba ulubione danie czyli Pathai (makaron, kurczak, warzywa, orzeszki ziemne z sosem sojowym, a wszystko smażone na woku). Wieczorem wracamy na lotnisko, gdzie nocujemy w oczekiwaniu na lot.
24/9/2010
O 5 rano wsiadamy do samolotu i tu czekała na nas nie miła niespodzianka....
Kiedy samolot przygotowywał się do startu odjechał już od rękawa i zaczął dojeżdżać do pasa startowego, nagle wszystkie światła zgasły a silniki się zatrzymały. Stewardesy w tym momencie schowały się nie wiadomo gdzie i w takich ciemnościach siedzieliśmy ok. 20 minut. Samolot został sholowany z powrotem pod rękaw, podpięli pod nas jakieś kable, napięcie wróciło i jakby nigdy nic stewardesy zaczęły znów swój pokaz jak zapinać pasy oraz jak wkładać kamizelkę ratunkową. Kiedy spytałem się jednej z nich z prośbą o jakikolwiek komentarz i informację, ta mi odpowiedziała: "Nie, my też nic nie wiemy" I tak w małym stresie spędziliśmy jedyne 10,5h lotu licząc, że silniki ponownie nie zgasnąm tym razem w powietrzu:D